Careful balance of composition and improvisation
Spirals is a sprawling 11-track electroacoustic album from the Polish guitarist, Maciej Staniecki released March 29, 2022. Coming in at approximately 41 minutes, this album presents a place of timeless electronic textures and broad cinematic soundscapes. (…)
Spirals presents a careful balance of composition and improvisation. The composition appears in the construction of the background elements (drones, evolving textural pads, abstract rhythmic loops, simple melodic loops) and the improvisational elements are most present in the melodic guitar material, likely with large areas of overlap in the ultimate shaping of each track.
On the surface this music could seem simplistic, but on repeated listening and close attention, listeners will find subtle complexity in the timbres and textures presented. This is carefully crafted music that will take attentive listening in order to fully appreciate its detail.
Ron Coulter / freejazzblog.org
A feeling of salvation
Muzyka innego wymiaru
Polish guitarist Maciej Staniecki could be mentioned in the same breath as greats like Stian Westerhus, Rafael Toral, David Torn or Christian Fennesz, who – partly based on the achievements of Robert Fripps – have completely renewed the spectrum of the electric guitar since the turn of the millennium. The complex sound layers and spirals on Staniecki’s new album „Spirals” often make you forget that you even hear guitars. He controls a variety of sounds, arches sphere after sphere and electronically simulates other instruments without imitating them. Its suggestive depth is seductive and is congenially depicted by the spiral painting on the cover. As you listen, you are drawn into a spiritual pull that allows the macrocosm and microcosm to merge into a kind of seismic sonic plasma. There is something unsettling about Staniecki’s imaginations at their core, and yet a feeling of salvation arises again and again.
Wolf Kampmann / jazzthing.de
Muzyka innego wymiaru
Maciej Staniecki jest aktywny na polskiej scenie od ponad 30 lat. Pisał muzykę do filmów (Superprodukcja oraz Vinci Juliusza Machulskicgo), spektakli teatralnych, ale przede wszystkim zajmował się realizacją nagrań i produkcją. Młynarski & Masecki Jazz Band, Lotto, Wacław Zimpel, Krzysztof Zalewski czy Gaba Kulka — to tylko krótka lista wykonawców, z którymi współpracował. Od tej strony wspierał także zespół Hedone (album Playboy), z którym jako muzyk realizował różne nagrania. Jak przystało na producenta Staniecki jest artystą samowystarczalnym, więc gdy nie pomaga innym w nagraniach, może zająć się własną twórczością i działać metodą „one man band”. Kilka jego płyt wydało Requiem Records — Podróże i filmy (2002). To co nieokreślone (2004) czy Following the Light (2019) — na których artysta obsługuje gitarę, bas i elektronikę. A muzyka orbituje wokół minimal.
Nie inaczej jest w przypadku najnowszej płyty Spirals. Dostajemy jedenaście kompozycji (wszystkie o tym samym tytule tylko inaczej ponumerowane), które zapętlają się jedna w drugą, dając przyjemne poczucie bezczasu. Muzyka brzmi jakby z innego wymiaru. Twórca powieści science fiction Clifford D. Simac uważał, że „cza jest najprostszą rzeczą”. U Stanieckiego czas nie ma znaczenia i to atut tej płyty. To muzyka malowana plamami dźwiękowymi (Spiral 20), słychać efekty sonorystyczne, odgłosy natury i gitarę elektryczną (Spiral 39). Łatwo dać się zaczarować tej hipnozie (Spiral 34), ale też popaść w muzyczny spleen (Spiral 29), z którego trudno się wyplątać.
Konrad Wojciechowski / Lizard nr 46
Muzyka innego wymiaru
Kojący przekaz artystyczny.
Jeśli sztuka jest metaforą życia, to muzyka jest jego ścieżką dźwiękową. Bliski tej myśli jest ambient, który pojawił w latach 70. ubiegłego wieku. Brian Eno, najbardziej znany twórca tego gatunku, odkrył, że muzyki można doświadczać niczym elementu otoczenia, jak koloru światła lub dźwięku deszczu. Próbując w prostych słowach opisać wyjątkowość tego zjawiska, można powiedzieć, że ambient odszedł od rozwijania linii melodycznej na rzecz operowania plamami dźwiękowymi. W Polsce albumy mocno osadzone w estetyce ambient od lat konsekwentnie wydaje łodzianin Maciej Staniecki. W marcu ukazała się jego najnowsza płyta „Spirals”, wydana przez Alpaka Records.
Staniecki zaczynał w latach 90. od oprawy dźwiękowej dla teatrów offowych. Potem tworzył muzykę do filmów (m.in. „Superprodukcja” i „Vinci” Juliusza Machulskiego). Współpracował z zespołami Nemezis i Hedone. Równolegle nagrywał autorskie płyty, jest też inżynierem dzwięku w łódzkim Tonn Studio, gdzie powstawały albumy m.in. Brodki, Organka czy Smolika czy Natalii Przybysz.
„Spirals” zawiera 11 utworów -każdy w tytule opisany słowem Spiral i numerem (od 20 do 41). Od pierwszych chwil zostajemy zanurzeni w łagodnie płynącym nurcie niekonwencjonalnych dźwięków. Muzyka bez cienia natrętnego zabiegania o uwagę wsącza się w podświadomość, niezależnie od tego, w jakim stopniu się na niej skupiamy. Utwory niemal niezauważalnie następują po sobie i jako słuchacz mam wrażenie, że doświadczam spójnego i kojącego przekazu artystycznego. Jest w nim wyrazisty element duchowosci, integracji z naturą, ze swiatem zewnętrznym, ale i z własnymi doświadczeniami emocjonalnymi. Ta metafizyka otwartej przestrzeni działa nieomal terapeutycznie na nadwyrężoną codziennymi zmaganiami równowagę duchową i wycisza gonitwę naznaczonych lękiem myśli (…)
Płyta Stanieckiego jest lekiem na współczesny świat i ja przepisuję wam ten lek do codziennego użytku.
Dariusz Bilski / Kalejdoskop Magazyn Kulturalny (kwiecień’22)
Muzyka innego wymiaru
Muzyka długich kadrów filmowych
(…) Twórczość Stanieckiego nie czerpie z zewnątrz, tylko zdecydowanie jest muzyką wnętrza, umysłu, skupienia, muzyką bardzo INTYMNĄ. I wcale nie da Wam jakże ambientowych stanów: relaksu, wyciszenia, naturalnej harmonii. Da wam emocje.
Podkreślam jeszcze raz obrazowość, filmowy charakter tych dźwięków. Tak – to jest muzyka długich kadrów. Takich kadrów, jakie widzimy u Godfreya Reggio, Jana Jakuba Kolskiego. No i Andrzej Kondratiuk. Szkoda, że obaj panowie już się nie spotkają, bowiem muzykę Pana Macieja widzę w ścisłej harmonii z obrazami Pana Andrzeja. Zwłaszcza powstałymi w pewnym miejscu, które opisywałem na początku, gdzieś tam między Serockiem i Pułtuskiem… Tym sposobem zatoczyliśmy Spiralną pętlę i zbliżamy się do zakończenia.
Artysta miesza chropowatości z fakturami jedwabnie powłóczystymi, ciekawie zestawia kontrastujące plany dźwiękowe, np w „Spiral 40” na tle klaustrofobicznego, dusznego, pulsującego dronu odzywa się przestrzenna gitara. Bywa, że leniwy, kontemplacyjny krajobraz muzyczny z nagła łamany jest jakąś zgrzytliwością („Spiral 34”). Stosowanie loopów daje możliwość improwizowania „samemu z sobą” i akcji spontanicznych, co Staniecki znakomicie wykorzystuje (…)
Album „Spirals” nie dostanie Fryderyka, Grammy też nie, trafi do garstki słuchaczy. Ale mam nadzieje, że ci szczęśliwcy, którzy go poznają, wejdą głęboko w siebie, w świat swoich uczuć i projekcji, by szukać. A Pan Maciej będzie ich NAWIGATOREM.
Piotr Ban / polish-jazz.blogspot.com
Nieuchwytny horyzont
(…) Na płytę Spirals złożyło się jedenaście instrumentalnych kompozycji z porozrzucaną numeracją poszczególnych fragmentów. Na otwarcie wyśmienity szorstki, dronowy i chłodny Spiral 24, a obok niego Spiral 20 itd. Numeracja pląsa. Początek albumu może kojarzyć się z muzyką Bena Frosta. Kolejne fragmenty odsłaniają więcej przetworzonych – i nie tylko – brzmień gitary poddanych wpływom minimalistycznej elektroniki, trzaskom, szumom, nagraniom terenowym.
Czyste dźwięki gitary słychać w sennym i wciągającym Spiral 39. Lekko tu przesterowane partie gitary jakoś powiązały mi się z duchem frippertronics Roberta Frippa, podobnie jak w Spiral 38. Przemawiają do mnie mocniej właśnie te „czystsze” gitarowe melodie. W Spiral 41 faktura gitary podpływa w okolice Tortoise, Labradford czy solowych produkcji Marka Nelsona, lepiej znanego jako Pan American. Przy Spiral 34 wytężcie słuch, dużo tu ciekawych drobiazgów i mikro-brzmień na różnych płaszczyznach.
Gdyby to wszystko spróbować zwizualizować to myślę o Spiral jak o dryfowaniu na ambientowej krze, z oczami wpatrzonymi w nieuchwytny horyzont. Złapcie dla siebie ten kawałek dźwiękowej powłoki.
Łukasz Komła / nowamuzyka.pl